sobota, 20 września 2014

Chyba idzie zima? Post kompletnie od czapy :)



Za oknem piękne słońce, cieplutko, w porywach nawet upalnie a mnie naszło na zimowe szycie... Albo idzie zima stulecia, albo świat naprawdę się kończy... Bo chyba coś musi być na rzeczy, kiedy czapkę szyje sobie osoba, która czapek nigdy nie nosi ;). Tak, to ja jestem tą świruską. Czapek nie noszę, bo po prostu ich nie znoszę! Uważam, że mam twarz bardzo nie twarzową do czapek. Wiem, że nie ma się co chwalić swoją głupotą, ale czapki nie zakładam nawet przy 18 stopniowym mrozie. Ludzie patrzą się jak na głupka. A ja mówię, że czapkę ubieram dopiero jak jest -25 stopni :D. Czasem mówię też, że dość mam na głowie i nie potrzebuję jeszcze czapki na dodatek... To znaczy, ściślej rzecz ujmując, to ja owszem ją noszę, tylko w trochę inny sposób niż inni... Jeśli ktoś pyta mnie w bardzo mroźny dzień:
-Czemu nie nosisz czapki?- Wyciągam czapkę z torby i odpowiadam:
-Jak to nie noszę, przecież noszę!-
-Ale czemu w torbie?-
-Nie wiem... Żeby nie zmarzła??-
Nie bardzo miałam co zrobić z wolnym czasem więc postanowiłam: Dziś uszyję sobie czapkę i w moim przypadku będzie to po prostu sztuka dla sztuki. No bo po co szyć czapkę, której najprawdopodobniej nosić nie będę? (na głowie, bo w torbie to i owszem;) ). Taki był mój zamiar... Ale gdy już ją uszyłam i z pewną taką nieśmiałością założyłam ją na głowę i zerknęłam w lustro, to byłam zaskoczona. Chyba zupełnie niechcący uszyłam sobie czapkę, która mi się na mnie podoba? 
I wielce prawdopodobnym jest, że będę ją nosić nie tylko w torbie :) !




Pozostając w głębokim szoku, w komplecie do czapki powstały rękawice. Takie ciepluchne z jednym paluchem ;).



Zarówno czapkę jak i rękawice szyje się bardzo prosto i szybko. Polecam szczególnie tym, którzy jak ja do tej pory, czapkami się brzydzili. Myślę, że ten fason naprawdę czyni cuda :)

Wykroje na rękawice i czapę możecie znaleźć tutaj:

https://picasaweb.google.com/ole4ka27knigi/SewPrettyChristimasHomestyle#5332951099044518098   

https://picasaweb.google.com/ole4ka27knigi/SewPrettyChristimasHomestyle#5332951115018146402

Niedługo przy szyciu kolejnych egzemplarzy (tym razem dla mamy i córki) postaram się zrobić swój pierwszy w życiu tutek na ten temat :). 
Pozdrawiam serdecznie!

~MITANIA~

środa, 17 września 2014

Lampa w transie ; )

Od dawna nosiłam się z zamiarem wymiany abażura przy swojej lampie.Stary abażur był już od dawna stary i po prostu ble; ). Lampę kupiłam dość dawno temu na "rumplach"(pchli targ). Wtedy wystarczyło mi,że dodałam jej tylko ozdobne taśmy. Po kilku latach jednak abażur zupełnie zbrzydł, więc musiał odejść. Zanim trafił do śmieci posłużył mi po rozbrojeniu jako szablon(oczywiście uczyniłam sobie kopię zapasową na papierze).
Nowy abażur powstał z powłoczki na poduszkę,którą podarowała mi na ten cel teściowa. Piękne,rasowe,białe płótno,takie mega wykrochmalone na dodatek: ).
Jako że od pewnego czasu mam fazę na punkcie transferowania,abażur ozdobiłam właśnie tą metodą. Materiał usztywniłam dodatkowo dwiema warstwami flizeliny. Małe,atłasowe kokardki pełnią tu rolę nie tylko dekoracyjną. Dzięki nim przymocowałam tkaninę do stelaża tak,że w razie jakiejś brudzącej katastrofy ; ) mogę abażur szybko zdemontować i uprać.
tak wyglądała przed...


a tak wygląda po : )
Podstawa mojej lampy,z białego mosiądzu też została odświeżona. Po latach była już trochę za bardzo spatynowana. Wyczyściłam ją w prosty sposób-keczupem : ). Patent ten podpatrzyłam kiedyś w angielskiej wersji "Perfekcyjnej pani domu". Sprawdza się naprawdę rewelacyjnie. Wielokrotnie go już stosowałam do mosiądzu białego,żółtego oraz do czyszczenia miedzianych czajników. Keczup,gąbeczka,trochę szorowania,potem ścieramy wilgotną ściereczką nadmiar keczupu(albo po prostu kąpiemy przedmiot),polerujemy do sucha i lśni jak nówka sztuka nieśmigana : ).
podstawa lampki po zabiegach keczupowych : )
Tak sobie marzyłam przy czyszczeniu tej mojej lampy,że może wyjdzie z niej jakiś Dżin...I że spełni choć jedno moje życzenie...Nie wyszedł...Widać kupiłam nie tę lampę co trzeba...Ale wygląd nowego abażura mi to rekompensuje : ).

A tak w ogóle,to pisząc tego posta,cały czas zastanawiam się jak się pisze poprawnie:abażura,czy abażuru? Jeśli ktoś wie,to proszę o podzielenie się ze mną tą informacją,gdyż ponieważ w przeciwnym razie nie będę mogła usnąć ; ).


Zupełnie na deser dziś polecam dziką lokatorkę z mojego ogrodu. Upolowałam ją dzisiaj,choć właściwie to chyba bardziej ona upolowała mnie,kiedy tak niespodziewanie na mnie wyskoczyła : ). Być może to nawet jest jakiś księciuniu zaklęty w żabę,nie wiem,nie całowałam. Ale udka ma całkiem niezgorsze ; ).
pocałuj żabkę w łapkę : )
Pozdrawiam,do zobaczenia niebawem,a tymczasem żabim skokiem oddalam się poczytać najnowszą prasę.

poniedziałek, 15 września 2014

Torba prawie bez dna i kilka innych drobiazgów.

wspomnienie lata...
Jakiś czas temu wzięłam udział w konkursie na najpiękniejszy letni bukiet. Co prawda nie wygrałam,ale za to teraz mogę powspominać swoje letnie wyczyny bukieciarskie i to też jest fajne : ).
Ostatnio naszło mnie na uszycie torby.Wymyśliłam sobie,że tym razem musi być ona zasuwana na suwak. Wstyd się przyznać ale tak sobie szyłam i szyłam i nagle taka piękna katastrofa...Wszyłam suwak kompletnie na odwrót,do góry nogami...Ale nic to,nie poddałam się,choć przyznam,że było mi głupio i wstyd przed samą sobą ; ). Macie tak czasami,że mimo iż nie robicie czegoś pierwszy raz i nie jesteście zupełnie zielone,to nagle popełniacie błąd? Nie wiem czy to zaćmienie jakieś,czy zmęczenie materiału,czy jeszcze jakieś inne licho? A ja to jeszcze często mam tak,że coś tworzę i świetnie mi idzie i tak się cieszę,że świetnie mi idzie i taka dumna jestem z siebie i nagle trach,totalny kataklizm...Ostatecznie torba wyszła tak,że jestem zadowolona,prawie bardzo nawet : ). Rączki z eco skóry i suwak odzyskałam ze starej torby,która już była mało reprezentacyjna. Oczywiście dodałam też transfer,na punkcie którego mam ostatnio fazę,ale jeszcze wiele treningów przede mną nim moje transfery osiągną doskonałość.
przód torby


tył z kieszonką

wnętrze torbiszona
Jako,że po uczynieniu torby wciąż było mi mało,to do kompletu stworzyłam jeszcze okładkę na zapiśnik. Szkoda mi trochę bezcześcić go swoim podłym charakterem pisma ale to raczej nieuniknione ; ).
A że potem nadal cierpiałam na niedosyt szyciowy,to jeszcze machnęłam sobie portfel. Taki duży,żeby go łatwiej było odszukać w przepastnej torbie,takiej prawie bez dna. Trochę szkoda,że wypchać go za bardzo na razie nie mam czym,ale jak już wygram w totolotka albo otrzymam ogromny spadek po nieznanej ciotce z Ameryki to będzie jak znalazł ; ).

Dwa dni temu powstał jeszcze anioł śpioch dla Tymona:


A tak zupełnie na deser ozdobiłam stary,filcowy kapelusz pewnej miłej pani. Kapelusz miał ulec zniszczeniu ale oczywiście nie byłabym sobą gdybym na to pozwoliła. Myślę,że teraz stał się całkiem fajną dekoracją jesienną. Kilka kwiatków,listków,kokarda i po co zasilać wysypisko śmieci jak można się nim jeszcze pocieszyć : ).
Pozdrawiam Was kochani słonecznie i dziękuję Wam,że coraz częściej do mnie zaglądacie. Dziękuję za każdy komentarz,który daje mi kopa do działania : ).

czwartek, 11 września 2014

Rowerem przez jesień : )-kolejny post zupełnie nieszyciowy.

No i stało się! Od kilku dni zmagam się z jakimś jesiennym paskudztwem...Ból gardła,katar,kaszel typu galopujące suchoty i inne dolegliwości nie dają funkcjonować tak jakbym tego chciała...Czuję się wyżuta,wypluta i potrącona przez czołg...Najgorsze jest jednak to,że już nie będę mogła chwalić się,że od kilku lat nie miałam nawet kataru : (. Ech,ładnie żarło i zdechło...Ale nic to,dam radę tej glutoplazmie,mamusine kompociki poprawiają mi nastrój : ). Mimo jesiennego zakichania nie powstrzymałam się przed wdrożeniem w działanie najnowszego planu...Wreszcie stałam się szczęśliwą posiadaczką starych rowerów! Marzyłam o nich już od dawna ale zawsze było jakieś ale. Tym razem jednak nie odpuściłam. Zainspirowana postem Kasi z Domu pod brzozami od razu ruszyłam ten temat. Nastąpiła akcja i natychmiastowa reakcja! Trzy telefony do przyjaciela i pół godzinki potem tadaaam:rowerki były u mnie na podwórku : ). Leciwe pojazdy zostały pozbawione zbędnych części typu opony itp i pomalowane przez mojego męża czarnym matem oczywiście pistoletem,bo po co machać pół dnia pędzlem jak można to ogarnąć w kilkanaście minut ; ).Faktycznie uwinął się z tym sprytnie,podśpiewując sobie :ja kudłaty,durnowaty reperuję stare graty ; ). Zakupił mi też skrzyneczkę,wiszące doniczki i całe stado wrzosów coby rowerki ładnie zaaranżować. Sam wszystko wybierał i myślę,że spisał się na medal : ). Zresztą jemu też się bardzo spodobała ta moja,jak to określił "ogrodowa projekcja astralna"...Nie wiem co poeta miał na myśli,ale brzmi to fajnie : ). Za garażem na obróbkę czeka kolejny rower. A ja tymczasem wymyśliłam sobie,że na zimowe święta rowerki oplotę lampkami choinkowymi,żeby było jeszcze bardziej astralnie : )Co Wy na to? Znalazłam też swoje stare,dziurawe kalosze,które również padły ofiarą mojej jesiennej fiksacji. Tak ostatnio popłynęłam z tym dekorowaniem swojego obejścia,że moje posty stały się mało szyciowe...Obiecuję,że kolejny post będzie dotyczył wreszcie szycia. No chyba,że znów zapętlę się w jakiejś innej czasoprzestrzeni...Bo ze mną nigdy nic nie wiadomo ale Mitania już tak ma : )POZDRAWIAM WAS CIEPŁO i życzę miłego oglądania.





sobota, 6 września 2014

Jesiennych dekoracji czas : )

Ostatnie dwa dni spędziłam głównie na porządkowaniu roślinności. Pielenie,przycinanie,wyrywanie tego,co najlepszy okres czasu świetności ma już za sobą...W sumie zebrał się tego niezły stos. Troszkę się narobiłam,nie powiem,że nie...nawet troszkę bardzo...Aż tu i ówdzie odczuwam różne"boloki" ; ). Ale co tam,warto było bo przecież na wiosnę roślinki pięknie się odwdzięczą(mam nadzieję). Poza tym wpadłam w jesienny szał dekoracyjny. Długo myślałam,co by tu stworzyć w jesiennych klimatach...Bo tak: to,że dyńki-to wiadomo,winogronka-też,jarzębinki i wrzosy-również jasna sprawa,być muszą. Ale co dalej? Mnie jesień kojarzy się jeszcze na przykład z kotami,które potrafią wspaniale wygrzać nasze gnatki zziębnięte na jesiennym wietrze : ). Na myśl przychodzą mi też myszy,które jesienią ciągną z pól całymi sznurami w poszukiwaniu domowego ciepełka i jedzonka ; ). Tak więc na kominku rozgościły się trzy wszędobylskie myszy(wykrój z Burdy 12/2013)oraz dwa zdziwione koty,które zdają się pytać: Ale o co chodzi?



Tak wiem,powtarzam się bo znów do swoich dekoracji użyłam słomy.Używałam jej już w przypadku dekoracji wielkanocnych : ). Jednak i tym razem sprawdziła się świetnie. Słoma to naprawdę wdzięczny materiał,pod warunkiem,że nie wyłazi z butów ; ). Chociaż właściwie czemu nie... Właśnie doznałam olśnienia ! Wyobrażacie sobie starego gumowca wypchanego słomą z której wyglądają myszy albo kot? To musi fajnie zagrać! Pędzę do garażu szukać starych gumofilców ; )! Tymczasem pozdrawiam Was cieplutko : ).
jesienny Elmo : )

a róże wciąż kwitną szalenie