Witajcie Kochani : ). Zgodnie z obietnicą chcę Was dziś zaprosić do mojego ogrodu. W ostatnim tygodniu byłam bardzo zapracowana,a przede mną kolejny jeszcze bardziej pracowity tydzień. Ach,uwielbiam to-dużo szycia pod presją czasu ; ) też tak macie ? Ale o tym kolejnym razem,teraz powróćmy do głównego wątku. Kiedy patrzę na mój ogród to średnio mieści mi się w głowie fakt,że jeszcze kilka lat temu nie było tu ani jedniutkiej roślinki. Wszystko co w tej chwili rośnie i cieszy moje oczy zostało posadzone przez nas. Niektóre badylki ledwo odrastały od ziemi gdy je sadziliśmy. Ale jeszcze trudniej mieści mi się w głowie to,że kiedyś ogrodniczka była ze mnie żadna. Jednak z czasem zaraziłam się tym od swojej Mamy i to bardzo : ). Mama jest dla mnie czarodziejką o zielonych palcach i chodzącą encyklopedią roślin. Wszystko co wiem o ogrodnictwie zawdzięczam Jej. Dziś już nie jest dla mnie ważna kolejna para butów,albo nowa kiecka,dziś wszystko przeliczam na roślinki. Z uwielbieniem dłubię w ziemi i bez cienia obrzydzenia biorę dżdżownicę w gołe palce : ). Jeszcze długa droga przede mną nim ogród będzie wyglądał tak jak sobie wyobrażam. Póki co cieszę się tym co mam.

Mam nadzieję,że jakość zdjęć kolejnym razem będzie lepsza bo na razie cierpimy na deficyt słońca i jest trochę ponuro. Za jakiś czas,gdy zakwitną lawendy zaproszę Was znów do mojego małego raju. Może do tego czasu uda mi się uzupełnić pozimowe ubytki kory,bo te czarne łyse placki włókniny między roślinami spędzają mi sen z powiek-no me gusta : (. Wczoraj zjadłam pierwsze truskawki i poziomki z własnego chowu- me gusta : ))). Zmykam Kochani do szycia życząc Wam dużo słonka. Postaram się odezwać za tydzień. Buziaczki : )*
Wasza M.