wtorek, 3 czerwca 2014

bitwa z intruzami

Tak,wiem znowu zaniedbałam swojego bloga,ale jakoś tak po prostu wyjszło:).Tym razem powodem nie było jednak zaszycie się prawie na śmierć.Znalazło się za to kilka innych wymówek:1.Bo po prostu mi się nie chciało.2.Bo kompletnie nie miałam do tego głowy,nękana miliardem życiowych problemów.Ale spoko,ogłaszam wszem i w obec,że nigdzie się nie wybieram.Zostaję na swoim miejscu!!!! 3.Bo moja dużo ode mnie brzydsza połowa okupowała laptopa właśnie wtedy,gdy ja ewentualnie poczułam wenę pisarską. 4.Bo musiałam walczyć z intruzami...
      I właśnie na punkcie czwartym mojego blogowego nieróbstwa chcę się dzisiaj skupić.  
Rośliny w ogrodzie rozrosły się tej wiosny niesamowicie.Jedne już kwitną jak szalone,a inne uginają się pod ciężarem pąków.CUDNIE!ŚLICZNIE,PIĘKNIE,FANTASTYCZNIE!I nagle:zonk!Inwazja obcych,prawie jak z kosmosu!Zielone łyse robale,czarne kudłate gąsiennice,mszyce i diabli wie co jeszcze.Listki z minuty na minutę coraz bardziej obgryzione,ROZPACZ!Domowe sposoby typu roztwór z szarego mydła albo czosnku zawiodły na całej linii,robale roześmiały mi się w twarz.Cóż,ja im do ich ogródków nie włażę,więc bez skrupułów sięgnęłam po broń chemiczną i predatora w postaci Taty.Pomogło.I całe szczęście bo w desperacji gotowa byłam sięgnąć po broń nuklearną;).No a potem,kiedy wreszcie nareszcie w spokoju chciałam sobie posiedzieć na łonie natury,pozachwycać się ocalonymi od zguby roślinkami,nasycić się ich zapachem...przyszła paskudna pogoda;(.Jest szaro,buro,zimno i pada.I nic się nie chce,nic a nic.Nawet pies śpi całymi dniami,jak śpiąca królewna,która ukłuła się wrzecionem...Ale nie zamierzam go całować żeby się obudził;).Czekam jutro na przesyłkę z nowymi tkaninkami i za kilka chwil wracam do szycia.Dość lenistwa,bo szycie musi płynąć dalej.Tymczasem pozdrawiam i słonka życzę i ogrodów bez robali:)PA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz