środa, 21 lutego 2018

Halo,to ja,pędzę do Ciebie światłowodem ; )





Brawo ja ! Gdyby istniało coś takiego jak zimowe igrzyska w zaniedbywaniu bloga to zgarnęłabym wszystkie złote medale ; ). Ostatnio byłam tu zimą,co prawda tylko zimą z nazwy ale jednak,a teraz wracam prawie wiosną,wstyd,hańba i niedowierzanie !!! No ale stało się,trudno,siły wyższe plus śmierdzące lenistwo zrobiły swoje. Święta tak mnie rozleniwiły,że ciężko było się zabrać do działania i nawet piętrzące się zamówienia nie były w stanie bujnąć mnie z kanapy. Kiedy jednak wreszcie stwierdziłam,że tak być nie może i pora wziąć się do dzieła pojawiła się ona... Podła,podstępna,wredna i wyjątkowo zajadła...grypa...Padaliśmy wszyscy po kolei jak muchy...nie wiem po co ? Chyba tylko po to,żeby w końcu paść razem...Najprawdziwszy szpital na peryferiach a także na dobre i na złe bo okazało się,że jak przyszło to złe to możemy naprawdę na siebie liczyć...No bo jak ten pierwszy chory już był ociupinkę mniej chory to pomagał temu bardziej chorszemu co to wcześniej pomagał jemu : ). Po tygodniu choroby kolejne dwa tygodnie dochodziłam do siebie więc ilość prac do zrobienia w międzyczasie pomnożyła się niczym jakaś ameba albo inny pantofelek przez pączkowanie ; ). Ale najpierw kilka rzeczy,które zdążyłam zrobić zanim mnie zmogło. Na początku roku powstał prezent dla artystki na osiemnastkę. Prezent musiał być bardzo plastykowy(nie mylić z plastikowym ; ) )











Później zdążyłam jeszcze zrobić kilka kur i parę innych drobiazgów,więc jednak może to moje lenistwo poświąteczne nie było aż tak bardzo śmierdzące jak mi się wcześniej wydawało ; )



















Później znowu były kury :



A potem jeszcze więcej kur :







Przy pracy nad serduszkami poczułam nagle drapanie w gardle,ogarnęły mnie dreszcze a w uszach usłyszałam : kiedy powiem sobie dość,a ja wiem,że to już niedługo...No i wypadłam z gry na trzy tygodnie ; )



Tak więc długo,długo nic,a gdy potem rozpoczęły się upragnione ferie trzeba było rzucić się w odmęty pracy miast w odmęty błogiego lenistwa; ). Na pierwszy ogień poszła cała banda londyńczyków-pozdrawiam Ilonę i Elwirę ; )





















Później znowu nastąpił chwilowy powrót do kur :



Z domieszką kilku drobiazgów dla milusińskich :





 





Na sam koniec petarda,mieszanka wybuchowa bo oto dziś 21 dnia lutego powstał taki oto zestaw :

 
 I tym oto być może niepokojącym akcentem kończę dzisiejszą tyradę, pogrążona w smutku z powodu kończących się ferii... Ale jednocześnie pełna nadziei,że jeszcze o mnie pamiętacie : ) Pozdrawiam Was Kochani serdecznie,dużo słonka życzę i z całych sił postaram się wpaść tutaj szybciej niż latem ; ). Bo w przeciwnym razie będę musiała zmienić nazwę bloga na : cztery pory roku ; ). Paaaaaa,buziaki : )***

                                            Wasza M : )